piątek, 22 lipca 2011

One Lovely Blog Award

Witam! Kiedy próbowałam ogarnąć dom objęty remontem, okazało się, że pomimo mojej nieobecności jednak o mnie nie zapomnieliście. Dziękuję szczególnie
oraz
za zaproszenie do tej zabawy.

  One Lovely Blog Award:

- podziękowania i link blogera, który przyznał Wam tą nagrodę; skopiuj i wklej logo na swoim blogu; napisz o sobie siedem rzeczy;
- nominuj szesnaście innych cudownych blogerów (nie można nominować blogera, który Wam przyznał nagrodę);
- napisz im komentarz, by dowiedzieli się o nagrodzie i nominacji.

7 faktów o mnie:

1) W torebce noszę zawsze maseczkę do resuscytacji i parę lateksowych rękawiczek - przeszłam kurs pierwszej pomocy i jestem zdania, że taką umiejętność powinien nabyć każdy.
2) Po wakacjach idę do trzeciej klasy liceum, a później chcę studiować pielęgniarstwo.
3) Uwielbiam perfumy. Ta słabość doprowadzi mnie kiedyś do ruiny ;)
4) Mam drugiego bloga na Onecie.
5) Kiedy byłam trochę młodsza, uwielbiałam pisać opowiadania. W liceum z powodu braku czasu zmuszona byłam porzucić to hobby. Moje najdłuższe 'dzieło' liczy dokładnie 149 stron maszynopisu.
6) W domu to zawsze ja dzwonię po pizzę.
7) Nie lubię pomidorów, oceniania książki po okładce i historii (o ironio, jestem na profilu pol-hist), za to przepadam za włoskim jedzeniem, wysyłaniem pocztówek (ach, ten postcrossing...) oraz chętnie uczę się biologii.

One Lovely Blog Award wędruje do:


Trochę nagnę zasady i roześlę zaproszenia tylko do 7 bloggerów. Pssst...!

Serdeczności!

środa, 13 lipca 2011

DIY - oczyszczająco-rozjaśniający kompres z zielonej herbaty

Chyba większość z nas boryka się bądź borykała z trądzikiem. U mnie na szczęście nie jest on nasilony i przez większą część miesiąca cera jest znośna. Przed miesiączką jednak zawsze pojawia się u mnie kilka paskudnych wyprysków, umiejscowionych na dodatek w jednym miejscu - na brodzie. Dużo w tym mojej winy, ponieważ śpię zawsze na twarzy, z brodą przyciśniętą do poduszki. Przez całą noc skóra poci się i nie może oddychać, no i odwdzięcza mi się w najgorszy sposób. Wielokrotnie próbowałam zmienić pozycję podczas spania, ale przeleżeć całą noc na plecach zwyczajnie nie umiem. Cóż, trzeba cobie radzić inaczej.


Kiedy dopada mnie 'wysyp' wyprysków, zawsze stosuję: 

Kompres z zielonej herbaty


Do przygotowania potrzebne są następujące składniki:
  • 2 łyżki niearomatyzowanej, liściastej zielonej herbaty
  • mały kompres jałowy (dziany)
  • lepiec

Przygotowujemy go następująco:

Do małej szklanki wsypać herbatę i zalać gorącą, ale nie wrzącą wodą (ok. 80 stopni), przykryć spodeczkiem i pozostawić do całkowitego wystygnięcia. Tak przyrządzony napar wlewamy na gazik, pozostawiając suche rąbki materiału. W suchych miejscach przymocowujemy lepiec, drugi koniec przylepiamy do skóry wokół ognisk zapalnych. Kompres pozostawiamy na twarzy przez kilka godzin, a po zdjęciu cieszymy się efektem, który naprawdę jest zaskakujący, jak na tak prosty przepis. Wypryski zostają znacznie zredukowane, a zaczerwienienie jest mniej widoczne.

Spróbujecie? :)
A może Wy znacie jakieś sprawdzone, skuteczne przepisy na naturalne kosmetyki?

wtorek, 12 lipca 2011

W hołdzie dla Pin-up girls

Jak mija lato? Moje wspaniale! I to właśnie jest powodem chwilowego zastoju na blogu. Na szczęście na najbliższy czas nie planuję żadnego dłuższego wyjazdu, dlatego stanę się bardziej 'uchwytna'.

W żadnym innym miesiącu nie ma tak wspaniałych wyprzedaży, jak w lipcu, czego efektem jest nieznaczne wzbogacenie mojej garderoby w kolejne bokserki we wszystkich kolorach tęczy, parę koszulek na ramiączkach, szortów i tę oto sukienkę:



Od razu sie w niej zakochałam, a gdy jeszcze w przymierzalni okazało się, iż pasuje idealnie, pognałam do kasy i nawet nie miałam wyrzutów sumienia, że to już czwarta sukienka w tym sezonie.


Jest intensywnie czerwona, nie koralowa, jak widać na zdjęciu - musicie mi uwierzyć na słowo. Dołączone są do niej regulowane ramiączka, które można bez problemu dopiąć. Próbowałam w domu i powiem wam, że taka wersja jest do niczego, bo sukienka traci wtedy cały swój urok.


Została uszyta z dość sztywnego materiału, a dodatkowo pod spodem jest jeszcze halka, dzięki czemu świetnie układa się na ciele. Ma jednak tendencję do podlatywania do góry przy każdym powiewie wiatru ;)


Świetnie komponuje się z czarną spinką-kokardą, czarnymi szpilkami (które notabene muszę jeszcze nabyć), czerwoną szminką Manhattan (u Was w Naturze też zlikwidowali szafę Manhattanu?) oraz białymi podkolanówkami.
A teraz najlepsze - sukienka została przeceniona w sklepach Cache Cache ze 150 zł. na 89 zł. Jeśli tylko nie mieszkacie w mojej okolicy (sic!), to zachęcam do zakupów!

Przy okazji chciałąbym pokazać Wam, co udało mi się wygrać na rozdaniu Toaletki:


Przez cały dzień po przyjściu paczki cieszyłam się jak dziecko, a teraz jestem w fazie testów. Już wkrótce pojawią się recenzje w/w produktów.

Dużo słońca!

sobota, 2 lipca 2011

Do wszystkiego i do niczego, czyli kilka słów o ANTI! ACNE 3w1 od Under Twenty + rozdanie na Flavours and colors

Podczas niedawnych zakupów w Naturze dostałam małą (20 ml) próbkę nowego produktu o trochę przydługiej nazwie, wpuszczonego na rynek przez Under Twenty - Anti Acne 3w1 - żel myjący + peeling złuszczający + maska regulująca.


A jakie są obietnice producenta? Tradycyjnie, jeśli chodzi o tego typu produkty: 
- odblokowanie porów
- złuszczanie
- matowanie

Cała wyjątkowość produktu polega na możliwych trzech zastosowaniach:
- Jako żel myjący: na skórę twarzy uprzednio zwilżoną wodą, rozprowadzamy ruchem okrężnym, a następnie spłukujemy wodą.
- Jako peeling: na skórę twarzy uprzednio zwilżoną wodą, rozprowadź okrężnym ruchem masującym
- Jako maseczka: nałożyć na skórę twarzy i poczekać, aż podeschnie (3 do 5 minut), następnie spłukać obficie wodą

Najśmieszniejsze jest to, że kosmetyk wygląda jak pasta do zębów, pachnie, jak pasta do zębów, a po jego zastosowaniu rezultaty są mniej-więcej tak samo zdumiewające, jak po (hipotetycznym) wysmarowaniu twarzy pastą.

Dlaczego go nie lubię? Bo jest nieskuteczny - ale o tym za chwilę.

Denerwująca jest konsystencja - bardzo zbita i sucha.


Najgorsze ze wszystkiego są jednak drobinki złuszczające. Używałam już wielu peelingów, ale w żadnym nie spotkałam się z tak ostrym dziadostwem. Po zastosowaniu skóra jest czerwona i podrażniona - dramat. Poza tym wkurza mnie tani chwyt marketingowy - że niby 3w1? Wolne żarty! Nie można tym bublem umyć twarzy, nie wykonując przy okazji peelingu, przy zmywaniu maseczki skóra też jest mocno haratana. Dla mnie to tylko 1w1 czyli po prostu peeling i to niezbyt udany.

Plusy:
+ Zapach
+ Wydajność (a tę trzeba przyznać)
+ Cena (ok. 15 zł)
Minusy:
- Podrażnia cerę
- Nie oczyszcza
- Bardzo wysusza skórę
- Nie matuje
- Drobinki peelingujące osiadają wszędzie - na brwiach, w okolicy nosa i w kącikach oczu
- Nie ma możliwości użycia go jako żelu do mycia twarzy lub jako maseczki bez wykonywania naprawdę nieprzyjemnego peelingu
- Zbyt gęsty
- Nie odblokowuje porów
- Ma tendencję do zasychania w tubce

Podsumowując - BUBEL. Zdecydowanie nie polecam, nawet za taką cenę.

Moja ocena:
2/6

A na osłodę mini-rozdanie na blogu Flavours and colors. Do wygrania róż Benetint firmy Benefit.





Powodzenia!